Restauracja na Starym Mieście od dłuższego czasu nie radziła sobie zbyt dobrze, jej sala ziała pustkami, co spowodowało że kelnerzy stali się opryskliwi a kucharze leniwi. Właściciel, bardzo sumienny i odpowiedzialny człowiek, zaczynał powoli odchodzić od zmysłów zachodząc w głowę co takiego się wydarzyło że jego wspaniała restauracja nagle z dobrze prosperującej zaczynała popadać w ruinę! Była to dla niego koncepcja przerażające, że pewnego dnia może nadejść taki dzień, w którym będzie musiał podjąć decyzję o zamknięciu swojego ukochanego miejsca. Był to człowiek niebywale pracowity, obecną restaurację stworzył praktycznie od zera więc i tym razem postanowił się nie poddawać! W niezbyt długim czasie udało mu się zrobić, mniej czy bardziej badanie rynku. Przeszedł się po większości restauracji w jego okolicach, porozmawiał z niezliczoną ilością klientów, przechodniów i innych zainteresowanych, dzięki czemu miał już podstawę do wyciągnięcia odpowiednich wniosków. A mianowicie kiedy tak usiadł i zastanowił się uważnie, odkrył że z tego co zrozumiał i zobaczył na jego ukochanym Starym Mieście brakuje porządnej cukierni! Nie tyle co restauracji niemniej jednak miejsca serwującego słodkie desery podane w sposób niebanalny, duże porcje młoda obsługa. Jego nowym docelowym klientem stali się młodzi ludzi, liceum studia. W niedługim czasie udało mu się wnętrze restauracji prędko zmienić na odpowiadające nowej filozofii właściciela, zatrudnił tez menadżera, młodą osobę bardzo kreatywną która faktycznie tchnęła świeży powiew w to miejsce. Wielkie otwarcie ustalono początkowo maja. Jako deser przewodni uzgodniono bezy, przygotowana z optymalnego białka. Białko to miało pochodzić od jajek ekologicznych, specjalnie hodowanych. I gdy nadszedł moment ostatecznego rozpoczęcia linii produkcyjnej bez okazało się, że białka zabrakło bo ktoś nie opatrznie postawił kartony ze słodkim winem Prosecco na palety z jajkami co zmiażdżyło je doszczętnie! Na szczęście obyło się bez zbędnego gniewu i zemsty a Ci bawili się wyśmienicie biegając po Starym Rynku i zdobywając jajka jakiekolwiek ktoś miał. Na szczęście wszystko udało się, białka starczyło bezy zostały pyszne a interes rozkwitał niczym kwiat na wiosnę.